Z perspektywy Emmy
"Osoby lecące z Londynu do Nowego Jorku proszone są do wyjścia numer 3!" – usłyszałam bezuczuciowy głos kobiety rozlegający się po całym lotnisku. Skierowałam się razem z tłumem w wyznaczone miejsce. Kilka minut później wchodziłam do samolotu. To był mój drugi lot w życiu. Pierwszy raz był kiedy miałam osiem lat i z tatą lecieliśmy też do Nowego Jorku, do ciotki. Właśnie. Wreszcie będę miała okazję zobaczyć się ze starszą siostrą mojej mamy, jej mężem i dwoma córkami – Michelle i Suzan. Dobrze, że mam tam jakąś rodzinę. Będę miała do kogo czasem wyjść. Michelle jest w moim wieku, a Suzan o rok starsza. Ostatnim razem widziałam się z nimi cztery lata temu. Zawsze miałam z siostrami dobre kontakty i mam nadzieję, że to się nie zmieniło. Zajęłam miejsce przy oknie, przez które obserwowałam ludzi wchodzących do samolotu. Przed moimi oczami przemknęła jakaś znajoma postać, wyglądająca jak Lou.. Oj daj spokój, Em! Masz już jakieś zwidy. – upomniałam się.
"Proszę o zajęcie miejsc i zapięcie pasów, za chwilę rozpocznie się lot!" – po raz kolejny usłyszałam znudzony głos kobiety. Zrobiłam tak jak kazała i ponownie wgapiłam się w okienko. Dopiero teraz zorientowałam się, że z oczu lecą mi łzy. Szybkim ruchem je otarłam. Musisz być silna, musisz być silna, musisz być silna! – powtarzałam sobie w myślach. Miałam w planach zacząć nowe życie. Z dala od Londynu, z dala od nienawidzących mnie fanek, z dala od miłości mojego życia.. Wiem, że na początku będzie mi ciężko, ale muszę sobie jakoś poradzić. Zajmę się swoją karierą, więc może mniej będę myślała o ostatnich wydarzeniach. Może mniej to wszystko będzie bolało.. Jednak wiem, że gdybym dostała jakiś znak... Gdybym wiedziała, że Louis mi wybaczy – zostałabym. Niestety tak nie jest, a życie toczy się dalej...
Z perspektywy Louisa
Jestem właśnie w drodze na lotnisko. Serce wali mi jak opętane. To jest ostatnia okazja, na powstrzymanie Emmy, więc muszę zdążyć. Nie ma innej opcji. Tak bardzo chciałbym teraz ją przytulić, dotknąć, pocałować.. Usłyszeć z jej ust: "Tomlinson jesteś niewyżyty!", albo te jej gierki, które sprawiały, że jeszcze bardziej jej pragnąłem. Jak budziłem się i zawsze miałem ją wtuloną w swój tors. Uwielbiałem jak latała w samej bieliźnie mierząc ubrania, bo nie wiedziała w co się ubrać. Nie mogę jej tak po prostu stracić.. Zajechałem na miejsce. Wyszedłem z samochodu, zakluczając go. Następnie biegiem skierowałem się do pomieszczenia. Obijałem się o ludzi, którzy patrzyli na mnie jak na wariata. W tym momencie miałem to gdzieś. Dobiegłem do ogromnego okna, który ukazywał stojące samoloty. Nie był to miły widok. Dlaczego? Bo ten do Nowego Jorku wzbijał się właśnie w górę. Złapałem się za głowę. To koniec.. Straciłem ją..
Z perspektywy Emmy
kilka godzin później, około godziny 23:00..
Wreszcie udało mi się w pełni rozpakować. Opadłam na kanapę w salonie, wzdychając głośno. Nowy Jork. Nowe życie. Lepsze? Bez Louisa na pewno nie będzie. Wzięłam laptopa na kolana, włączając go. W między czasie napisałam do Rox, by weszła na skype'a. Chwilę później już do niej dzwoniłam. Odebrała niemalże natychmiast.
– Emma! Louis pojechał za tobą na lotnisko. Jest z tobą teraz? – odezwała się na wstępie.
–Co?! Nie... – odpowiedziałam zmieszana.
– Bo od tamtej pory nie wrócił do domu. Wszyscy myśleliśmy, że się pogodziliście i polecieliście we dwójkę – podrapała się w głowę.
– Nie próbowaliście do niego dzwonić?
– Ma wyłączony telefon. Dzwoniliśmy nawet do niego do domu – złapałam się za głowę. Louis za mną pojechał, a teraz gdzieś zniknął. Ręce zaczęły mi się trząść na samą myśl, że mogło mu się coś stać.
– Rox, niech Harry sprawdzi w jego pokoju czy zniknęły z niego jakieś rzeczy – powiedziałam.
– Okej, poczekaj. Harry!!! – rozdarła się na cały pokój, na co ja się zaśmiałam.
Po chwili w pokoju zjawił się loczkowaty.
– Co jest? – spytał.
– Sprawdź czy z pokoju Louisa zniknęły jakieś rzeczy – powiedziałam.
– O Emma! – uśmiechnął się. – Pogodziliście się? Jest tam gdzieś z tobą?
– Nie. Nie widzieliśmy się od kąd byłam w waszym domu – przewróciłam oczami.
– Ale on za tobą pojechał...
– Ona to wie. Idź sprawdzić ten pokój – przerwała mu moja przyjaciółka. Po tych słowach Styles zniknął za drzwiami.
– Rox, on za mną pojechał? – spytałam ze łzami w oczach.
– Tak – potwierdziła. – Kiedy odjechałaś na lotnisko, on zaczął histeryzować, że ciebie stracił. Hazza kazał mu za tobą jechać i po tym jak wyszedł z domu już go nie widzieliśmy.
– Nie wierzę – pokiwałam przecząco głową.
– To uwierz!
– Jeśli coś mu się stanie to... – zakryłam usta dłonią.
– Emma! Nawet nie próbuj tak myśleć – przerwała mi Rox. – Znając go, wpakuje się w kolejny samolot i poleci za tobą do Nowego Jorku.
– W sumie, to by wyjaśniało wyłączony telefon... Ale on przecież nie wie gdzie ja mieszkam.
– On już znajdzie sposób.
– Większości jego rzeczy nie ma – wparował do pokoju Hazza. – Zostawił kartkę.
– Czytaj – poleciłam. Styles usiadł na kanapie obok Roxany.
– Pojechałem za Em. Jeśli nie zdarzę polecę następnym samolotem do Nowego Jorku. Trzymajcie kciuki. Lou – przeczytał na jednym tchu. Kiedy to usłyszałam do oczy cisnęły mi się łzy. Zakryłam dłonią usta, by ukryć drżącą dolną wargę.
– Wszystko w porządku? – spytała moja przyjaciółka, na co ja tylko przytaknęłam głową.
– Nie mogę uwierzyć, że za mną pojechał – powiedziałam słabo.
– To uwierz! – odparli jednogłośnie moi przyjaciele.
– Emma. Louis ciebie kocha i dopiero twój wyjazd mu o tym uświadomił, więc kiedy zapuka w twoje drzwi to nie stawiaj oporu – pouczył mnie Harry.
– Właśnie – przytaknęła Rox. – Daj mu powody do tego, żeby był już zawsze pewny, że jesteście dla siebie stworzeni.
– Postaram się – uśmiechnęłam się lekko. – A teraz wybaczcie, ale jestem zmęczona. Uściskajcie ode mnie resztę. Kocham was – powiedziałam, po czym nie czekając na ich odpowiedź zakończyłam rozmowę.
Wyłączyłam laptopa i odstawiłam na stolik. Poszłam do łazienki, biorąc ciepły prysznic. Po wyjściu przebrałam się w pidżamę i zmyłam makijaż. Odechciało mi się spać, więc usiadłam z powrotem na kanapie włączając telewizor. Skakałam po kanałach. Natrafiłam na wiadomości. Oczywiście mówili tam o One Direction i innych gwiazdach. Napomnieli coś o wynikach sportowych i trochę o polityce. Jednak to co potem usłyszałam na koniec..
"Z ostatniej chwili! Samolot lecący z Londynu do Nowego Jorku miał awarię. Podczas lądowania hamulce uległy awarii, a kółka zostały zablokowane, powodując mocne zderzenie samolotu z lotniskiem. Przeżyło tylko 10 osób, które w ciężkim stanie są transportowane do szpitala. Rozpoznano w tej nielicznej grupce członka One Direction – Louisa Tomlinsona, który obecnie walczy o życie".
Siedziałam sparaliżowana na kanapie. Z oczu wypływało mi morze łez. Drgawki wróciły... Louis... On,.. On... Może... Proszę tylko nie to! Życie zabrało już mi dwie najważniejsze osoby, a jeśli zabraknie też jego to będzie koniec. Koniec ze mną i sensem bycia jeszcze na tym świecie. Muszę do niego pojechać, nie pozwolę mu umrzeć!
Chwiejnym krokiem skierowałam się do sypialni, gdzie z powrotem nałożyłam na siebie ubranie. Były to szare rurki, niebieska bluza z kapturem wkładana przez głowę, z logiem supermena i żółte adidasy za kostkę. Wrzuciłam telefon do torebki, po czym wyszłam z mieszkania, zakluczając je. Po schodach skierowałam się na podziemny parking, gdzie zapakowałam się do samochodu i z piskiem opon skierowałam się do szpitala. Nie wiedziałam nawet do którego. Znałam drogę tylko do jednego.. W którym dwanaście lat temu zmarła moja mama. Po dziesięciu minutach zajechałam na na miejsce. Wybiegłam z samochodu, kierując się do recepcji, gdzie zastałam młodą recepcjonistkę.
– Dobry wieczór, w czym mogę pomóc? – spytała radośnie.
– Czy w tym szpitalu leży Louis Tomlinson?
– Tak – odpowiedziała zmieszana.
– Może pani mi powiedzieć w jakiej sali? Jestem Emma Colins, jestem jego – zająkałam się – jego dziewczyną – dokończyłam.
– Niestety na razie nie mogę...
– Proszę... Jakiś czas temu się pokłóciliśmy, a teraz mogę go stracić... Proszę, ja muszę go zobaczyć – błagałam z łzami w oczach.
– Trzecie piętro, sala 302. Proszę poszukać tam doktora Tomma Foresta – powiedziała po chwili namysłu. Na co ja odparłam jej cichym "dziękuję", następnie biegiem kierując się na schody. Na odpowiednim piętrze odnalazłam salę 302, z której właśnie wyszedł lekarz.
– Doktor Forest? – spytałam.
– Tak, w czym mogę pomóc?
– Zajmuję się pan Louisem Tomlisonem. To mój um,..chłopak. Co z nim?
– Emma Colins? – popatrzył na mnie pytająco.
– Taaak – przeciągnęłam lekko zmieszana. – Skąd pan wie?
– Miał na sobie koszulkę, z pani imieniem.
– Proszę mi powiedzieć, co z nim – pogoniłam wysokiego blondyna.
– Pan Tomlinson, ma złamaną dolną i górną kończynę oraz ma silne wstrząśnienie mózgu. Stracił też dużo krwi, przez co serce pracuje słabiej. Podaliśmy odpowiednie leki, które w przeciągu 24 godzin powinny się przyjąć.
– Powinny? – spytałam przerażona. – A co jeśli nie?
– Wtedy, jego szanse na przeżycie zmaleją praktycznie do zera. Nie wiadomo czy wtedy będziemy w stanie go odratować – ostanie dwa zdania wypowiedziane przez doktora odbijały się w mojej głowie. Jak to nie będą go wtedy go wstanie odratować?!
– Czy..czy..czy ja m-m-mogę go zoba-ba-baczyć? – wyjąkałam.
– Nie wiem czy to dobry pomysł.
– Proszę – powiedziałam słabo, na co lekarz westchnął.
– Dobrze, ale nie na długo.
Po uzyskanej zgodzie bez zawahania weszłam do sali. Zastałam tam śpiącego Louisa podłączonego do kilku urządzeń. Podeszłam do łóżka, siadając na taborecie. Z moich oczu kapały łzy. Wyraz twarzy miał bardzo spokojny, a na jego wardze i skroni było widać lekkie rozcięcia. Ujęłam jego dłoń, do której nie było nic podłączone, przykładając ją do swojego policzka.
– Lou proszę nie zostawiaj mnie. Bez ciebie nie mam sensu istnieć. To nie może być koniec. Musisz być silny, musisz pokonać to wszystko. Damy radę, we dwoje – powiedziałam przez łzy. – Kocham cię...
"Osoby lecące z Londynu do Nowego Jorku proszone są do wyjścia numer 3!" – usłyszałam bezuczuciowy głos kobiety rozlegający się po całym lotnisku. Skierowałam się razem z tłumem w wyznaczone miejsce. Kilka minut później wchodziłam do samolotu. To był mój drugi lot w życiu. Pierwszy raz był kiedy miałam osiem lat i z tatą lecieliśmy też do Nowego Jorku, do ciotki. Właśnie. Wreszcie będę miała okazję zobaczyć się ze starszą siostrą mojej mamy, jej mężem i dwoma córkami – Michelle i Suzan. Dobrze, że mam tam jakąś rodzinę. Będę miała do kogo czasem wyjść. Michelle jest w moim wieku, a Suzan o rok starsza. Ostatnim razem widziałam się z nimi cztery lata temu. Zawsze miałam z siostrami dobre kontakty i mam nadzieję, że to się nie zmieniło. Zajęłam miejsce przy oknie, przez które obserwowałam ludzi wchodzących do samolotu. Przed moimi oczami przemknęła jakaś znajoma postać, wyglądająca jak Lou.. Oj daj spokój, Em! Masz już jakieś zwidy. – upomniałam się.
"Proszę o zajęcie miejsc i zapięcie pasów, za chwilę rozpocznie się lot!" – po raz kolejny usłyszałam znudzony głos kobiety. Zrobiłam tak jak kazała i ponownie wgapiłam się w okienko. Dopiero teraz zorientowałam się, że z oczu lecą mi łzy. Szybkim ruchem je otarłam. Musisz być silna, musisz być silna, musisz być silna! – powtarzałam sobie w myślach. Miałam w planach zacząć nowe życie. Z dala od Londynu, z dala od nienawidzących mnie fanek, z dala od miłości mojego życia.. Wiem, że na początku będzie mi ciężko, ale muszę sobie jakoś poradzić. Zajmę się swoją karierą, więc może mniej będę myślała o ostatnich wydarzeniach. Może mniej to wszystko będzie bolało.. Jednak wiem, że gdybym dostała jakiś znak... Gdybym wiedziała, że Louis mi wybaczy – zostałabym. Niestety tak nie jest, a życie toczy się dalej...
Z perspektywy Louisa
Jestem właśnie w drodze na lotnisko. Serce wali mi jak opętane. To jest ostatnia okazja, na powstrzymanie Emmy, więc muszę zdążyć. Nie ma innej opcji. Tak bardzo chciałbym teraz ją przytulić, dotknąć, pocałować.. Usłyszeć z jej ust: "Tomlinson jesteś niewyżyty!", albo te jej gierki, które sprawiały, że jeszcze bardziej jej pragnąłem. Jak budziłem się i zawsze miałem ją wtuloną w swój tors. Uwielbiałem jak latała w samej bieliźnie mierząc ubrania, bo nie wiedziała w co się ubrać. Nie mogę jej tak po prostu stracić.. Zajechałem na miejsce. Wyszedłem z samochodu, zakluczając go. Następnie biegiem skierowałem się do pomieszczenia. Obijałem się o ludzi, którzy patrzyli na mnie jak na wariata. W tym momencie miałem to gdzieś. Dobiegłem do ogromnego okna, który ukazywał stojące samoloty. Nie był to miły widok. Dlaczego? Bo ten do Nowego Jorku wzbijał się właśnie w górę. Złapałem się za głowę. To koniec.. Straciłem ją..
Z perspektywy Emmy
kilka godzin później, około godziny 23:00..
Wreszcie udało mi się w pełni rozpakować. Opadłam na kanapę w salonie, wzdychając głośno. Nowy Jork. Nowe życie. Lepsze? Bez Louisa na pewno nie będzie. Wzięłam laptopa na kolana, włączając go. W między czasie napisałam do Rox, by weszła na skype'a. Chwilę później już do niej dzwoniłam. Odebrała niemalże natychmiast.
– Emma! Louis pojechał za tobą na lotnisko. Jest z tobą teraz? – odezwała się na wstępie.
–Co?! Nie... – odpowiedziałam zmieszana.
– Bo od tamtej pory nie wrócił do domu. Wszyscy myśleliśmy, że się pogodziliście i polecieliście we dwójkę – podrapała się w głowę.
– Nie próbowaliście do niego dzwonić?
– Ma wyłączony telefon. Dzwoniliśmy nawet do niego do domu – złapałam się za głowę. Louis za mną pojechał, a teraz gdzieś zniknął. Ręce zaczęły mi się trząść na samą myśl, że mogło mu się coś stać.
– Rox, niech Harry sprawdzi w jego pokoju czy zniknęły z niego jakieś rzeczy – powiedziałam.
– Okej, poczekaj. Harry!!! – rozdarła się na cały pokój, na co ja się zaśmiałam.
Po chwili w pokoju zjawił się loczkowaty.
– Co jest? – spytał.
– Sprawdź czy z pokoju Louisa zniknęły jakieś rzeczy – powiedziałam.
– O Emma! – uśmiechnął się. – Pogodziliście się? Jest tam gdzieś z tobą?
– Nie. Nie widzieliśmy się od kąd byłam w waszym domu – przewróciłam oczami.
– Ale on za tobą pojechał...
– Ona to wie. Idź sprawdzić ten pokój – przerwała mu moja przyjaciółka. Po tych słowach Styles zniknął za drzwiami.
– Rox, on za mną pojechał? – spytałam ze łzami w oczach.
– Tak – potwierdziła. – Kiedy odjechałaś na lotnisko, on zaczął histeryzować, że ciebie stracił. Hazza kazał mu za tobą jechać i po tym jak wyszedł z domu już go nie widzieliśmy.
– Nie wierzę – pokiwałam przecząco głową.
– To uwierz!
– Jeśli coś mu się stanie to... – zakryłam usta dłonią.
– Emma! Nawet nie próbuj tak myśleć – przerwała mi Rox. – Znając go, wpakuje się w kolejny samolot i poleci za tobą do Nowego Jorku.
– W sumie, to by wyjaśniało wyłączony telefon... Ale on przecież nie wie gdzie ja mieszkam.
– On już znajdzie sposób.
– Większości jego rzeczy nie ma – wparował do pokoju Hazza. – Zostawił kartkę.
– Czytaj – poleciłam. Styles usiadł na kanapie obok Roxany.
– Pojechałem za Em. Jeśli nie zdarzę polecę następnym samolotem do Nowego Jorku. Trzymajcie kciuki. Lou – przeczytał na jednym tchu. Kiedy to usłyszałam do oczy cisnęły mi się łzy. Zakryłam dłonią usta, by ukryć drżącą dolną wargę.
– Wszystko w porządku? – spytała moja przyjaciółka, na co ja tylko przytaknęłam głową.
– Nie mogę uwierzyć, że za mną pojechał – powiedziałam słabo.
– To uwierz! – odparli jednogłośnie moi przyjaciele.
– Emma. Louis ciebie kocha i dopiero twój wyjazd mu o tym uświadomił, więc kiedy zapuka w twoje drzwi to nie stawiaj oporu – pouczył mnie Harry.
– Właśnie – przytaknęła Rox. – Daj mu powody do tego, żeby był już zawsze pewny, że jesteście dla siebie stworzeni.
– Postaram się – uśmiechnęłam się lekko. – A teraz wybaczcie, ale jestem zmęczona. Uściskajcie ode mnie resztę. Kocham was – powiedziałam, po czym nie czekając na ich odpowiedź zakończyłam rozmowę.
Wyłączyłam laptopa i odstawiłam na stolik. Poszłam do łazienki, biorąc ciepły prysznic. Po wyjściu przebrałam się w pidżamę i zmyłam makijaż. Odechciało mi się spać, więc usiadłam z powrotem na kanapie włączając telewizor. Skakałam po kanałach. Natrafiłam na wiadomości. Oczywiście mówili tam o One Direction i innych gwiazdach. Napomnieli coś o wynikach sportowych i trochę o polityce. Jednak to co potem usłyszałam na koniec..
"Z ostatniej chwili! Samolot lecący z Londynu do Nowego Jorku miał awarię. Podczas lądowania hamulce uległy awarii, a kółka zostały zablokowane, powodując mocne zderzenie samolotu z lotniskiem. Przeżyło tylko 10 osób, które w ciężkim stanie są transportowane do szpitala. Rozpoznano w tej nielicznej grupce członka One Direction – Louisa Tomlinsona, który obecnie walczy o życie".
Siedziałam sparaliżowana na kanapie. Z oczu wypływało mi morze łez. Drgawki wróciły... Louis... On,.. On... Może... Proszę tylko nie to! Życie zabrało już mi dwie najważniejsze osoby, a jeśli zabraknie też jego to będzie koniec. Koniec ze mną i sensem bycia jeszcze na tym świecie. Muszę do niego pojechać, nie pozwolę mu umrzeć!
Chwiejnym krokiem skierowałam się do sypialni, gdzie z powrotem nałożyłam na siebie ubranie. Były to szare rurki, niebieska bluza z kapturem wkładana przez głowę, z logiem supermena i żółte adidasy za kostkę. Wrzuciłam telefon do torebki, po czym wyszłam z mieszkania, zakluczając je. Po schodach skierowałam się na podziemny parking, gdzie zapakowałam się do samochodu i z piskiem opon skierowałam się do szpitala. Nie wiedziałam nawet do którego. Znałam drogę tylko do jednego.. W którym dwanaście lat temu zmarła moja mama. Po dziesięciu minutach zajechałam na na miejsce. Wybiegłam z samochodu, kierując się do recepcji, gdzie zastałam młodą recepcjonistkę.
– Dobry wieczór, w czym mogę pomóc? – spytała radośnie.
– Czy w tym szpitalu leży Louis Tomlinson?
– Tak – odpowiedziała zmieszana.
– Może pani mi powiedzieć w jakiej sali? Jestem Emma Colins, jestem jego – zająkałam się – jego dziewczyną – dokończyłam.
– Niestety na razie nie mogę...
– Proszę... Jakiś czas temu się pokłóciliśmy, a teraz mogę go stracić... Proszę, ja muszę go zobaczyć – błagałam z łzami w oczach.
– Trzecie piętro, sala 302. Proszę poszukać tam doktora Tomma Foresta – powiedziała po chwili namysłu. Na co ja odparłam jej cichym "dziękuję", następnie biegiem kierując się na schody. Na odpowiednim piętrze odnalazłam salę 302, z której właśnie wyszedł lekarz.
– Doktor Forest? – spytałam.
– Tak, w czym mogę pomóc?
– Zajmuję się pan Louisem Tomlisonem. To mój um,..chłopak. Co z nim?
– Emma Colins? – popatrzył na mnie pytająco.
– Taaak – przeciągnęłam lekko zmieszana. – Skąd pan wie?
– Miał na sobie koszulkę, z pani imieniem.
– Proszę mi powiedzieć, co z nim – pogoniłam wysokiego blondyna.
– Pan Tomlinson, ma złamaną dolną i górną kończynę oraz ma silne wstrząśnienie mózgu. Stracił też dużo krwi, przez co serce pracuje słabiej. Podaliśmy odpowiednie leki, które w przeciągu 24 godzin powinny się przyjąć.
– Powinny? – spytałam przerażona. – A co jeśli nie?
– Wtedy, jego szanse na przeżycie zmaleją praktycznie do zera. Nie wiadomo czy wtedy będziemy w stanie go odratować – ostanie dwa zdania wypowiedziane przez doktora odbijały się w mojej głowie. Jak to nie będą go wtedy go wstanie odratować?!
– Czy..czy..czy ja m-m-mogę go zoba-ba-baczyć? – wyjąkałam.
– Nie wiem czy to dobry pomysł.
– Proszę – powiedziałam słabo, na co lekarz westchnął.
– Dobrze, ale nie na długo.
Po uzyskanej zgodzie bez zawahania weszłam do sali. Zastałam tam śpiącego Louisa podłączonego do kilku urządzeń. Podeszłam do łóżka, siadając na taborecie. Z moich oczu kapały łzy. Wyraz twarzy miał bardzo spokojny, a na jego wardze i skroni było widać lekkie rozcięcia. Ujęłam jego dłoń, do której nie było nic podłączone, przykładając ją do swojego policzka.
– Lou proszę nie zostawiaj mnie. Bez ciebie nie mam sensu istnieć. To nie może być koniec. Musisz być silny, musisz pokonać to wszystko. Damy radę, we dwoje – powiedziałam przez łzy. – Kocham cię...
__________
Hej ;) Rozdział miałam już gotowy właściwie w piątek wieczorem, ale cały czas poprawiałam jakieś błędy i takie tam. Ogólnie tak średnio mi się on podoba, ale na prawdę już nie miałam pomysłu na jakiekolwiek przerobienie go. Mogę wam tylko powiedzieć, że 36 jest prawdopodobnie przedostatnim lub przed-przedostatnim rozdziałem.
Miałam jeszcze pozachwycać się chłopakami po VMA, ale mam podły humor i nie mam do tego głowy.. Powiem tylko, że jestem z nich dumna ;)
świetny xx
OdpowiedzUsuńwspaniały ! <3
OdpowiedzUsuńledwo łzy powstrzymywałam ...
kocham tą historię ! ;)
OMG normalnie się popłakałam :D świetny czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńŚwietny i wzruszający <3 Historia świetna ... natrafiłam na tego bloga dzisiaj rano i już nadrobiłam wszystkie notki a powinnam czytać "Dziady" ;) Czekam na nn
OdpowiedzUsuńŚWIETY! Tylko nie uśmiercaj Louis. Teraz do głowy wpadł mi pomysł, że na przykład Louis po wypadku oświadczy się Emmie, tylko jak przeżyje
OdpowiedzUsuńno do jasnej cholery.
OdpowiedzUsuńaż mi łzy do oczu napłynęły. nie mogę sobie wyobrazić jeśli Louisa by nie było . . .
<3
Omg ryczę.
OdpowiedzUsuńO kurde jaki ty masz talent! Chyba jeszcze nigdy się tak nie popLakałam -_-
Pisz proszę szybko nexta <3<3
Jezu niech on nie umiera .Mój Lou :c
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny ,nie wiem co ci się w nim nie podoba .Ja płakałam :c <3
proszę niech Lou nie umiera noooooo! :CCC
OdpowiedzUsuńkocham cie po prostuu <3
Niech on wyzdrowieje i będzie wreszcie z Em!!!! plis, dodaj szybko następny bo nie wytrzymam psychicznie.:p czekam i zapraszam do siebie: http://niezwykla-codziennosc-1d.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńBożee.. nie no ryczę na maxa!
OdpowiedzUsuńTylko proszę, nie zabijaj Louisa!
Czekam na następny :)
Louis musi żyć! Rozdział genialny. Piszesz tak świetnie, że ja przeżywam to opowiadanie. No kocham je, po prostu... Pisz szybciutko kolejny ;)
OdpowiedzUsuńoch aż łza mi poleciała.
OdpowiedzUsuńŚwietne.
http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com
Oby tylko Lou przeżył...
OdpowiedzUsuńHej. Mam na imię Łukasz i chciałbym zaprosić Cię na swój blog
OdpowiedzUsuńhttp://moje-zycie-jak-z-koszmaru.blogspot.com/
A tutaj Kaiss z konta mojego brata ..
Rozdział świetny .. Mam nadzieję, że nic mu nie będzie :)) czekam na następny <33
świeetny , mam nadzieje ze bedzie happy end ;D
OdpowiedzUsuńLuo musi przeżyć!! końcówkę czytałam z zapartym tchem. . UWIELBIAM CIĘ I TWOJEGO BLOGA <3
OdpowiedzUsuńJak to Louis w szpitalu... Szkoda, że za niedługo koniec no ale zawsze coś ma koniec. Życzę weny i pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńMasz talent dziewczyno *.* Strasznie mi się podoba <3
OdpowiedzUsuńPisz szybko następny i daj znać kiedy będzie <3
Zapraszam na 5 rozdział http://xxxi-love-one-directionxxx.blogspot.com/
Zapraszam do mnie na rozdział 16 oczami Amy. Mam nadzieję, że pozostawisz po sobie ślad ;). Z góry przepraszam za spam.
OdpowiedzUsuńhttp://nie-pytaj-o-sens.blogspot.com/
Kiedy następny?
OdpowiedzUsuńPostaram się dodać jutro, a jak nie to w piątek.
UsuńJest super!:) Czekam na kolejny rozdzial:D Wczoraj przeczytalam na raz wszystkie rozdzialy!:D
OdpowiedzUsuńo ja wale tego to ja się nie spodziwałam. A rozdział no booski kocham to opowiadanie.
OdpowiedzUsuńZapraszam też do siebie ;)
http://the-story-of-my-liife.blogspot.co.uk/
Zajebiste czekam na kolejne!
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział :D wpadaj do mnie na http://i-love-but-sometimes-i-hate.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPo tygodniowej nieobecności pojawił się nowy rozdział z perspektywy Alice na http://mean-hungry-lovers.blogspot.com/. Zapraszam do czytania i komentowania oraz przepraszam za spam :)
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie. Przeczytałam wszystkie rozdziały w dzień. ;D Czekam na kolejny. :))
OdpowiedzUsuń"I w momencie, gdy poczułem jak wtula twarz w moją szyję a ja miałem ochotę przyciągnąć go jeszcze bliżej, on uniósł się sprawiając tym samym, że oboje znaleźliśmy się ponad powierzchnią wody; Na powietrzu gdzie potrzeba bezpieczeństwa nagle przestała być nam potrzebna."
OdpowiedzUsuńZapraszam na Chapter Three na http://our-month.blogspot.com
oby Louis wyzdrowiał! Czemu ona nie zostala? Wtedy nic by się nie stało :c biedy Louis, mam nadzieję że dzięki temu bd razem :3
OdpowiedzUsuń+ zapraszam na nowy: http://dopokibede.blogspot.com/
zachęcam do przeczytania oraz skomentowania nowego rozdziału na http://mean-hungry-lovers.blogspot.com/ . niestety jest to już przedostatni rozdział, gdyż blog o historii Alice, Franky i Blanki dobiega końca. :)
OdpowiedzUsuńHej, z góry muszę przeprosić za to, że tak długo mi schodziło z napisaniem następnego rozdziału na moim blogu. Teraz wyznaczyłam już terminy i będę się ich trzymać. :D
OdpowiedzUsuńA więc chcę cię poinformować o nowym rozdziale
closedindreams.blogspot.com
i liczę na to, że wyrazisz opinię :D